Tureckie Towarzystwo Turystyczne Koło Turystyczne Z historii Koła Nasz region Nasz śpiewnik Sekcja żeglarska Linkownia Kontakt
startuj z nami  |  dodaj do ulubionych   
VIRIBUS UNITIS po drogach i bezdrożach, czyli nasza historia turystyki
Reaktywacja, czyli historia lat ostatnich
  Reaktywacja
  Piesze wędrówki po powiecie
  Górskie wędrowanie
  Rajdy kolejką wąskotorową
  Obozy wędrowne
  Spływy kajakowe
  Zamiast zakończenia
 Obozy wędrowne

Obozy wędrowne były przez lata jednym z ważniejszych punktów działalności Koła Turystycznego. Od roku 1992 odbyło się ich 8, a zastąpiły je ostatecznie spływy kajakowe, choć szkoda, bo to przecież zupełnie inna forma turystyki. Przez pierwsze lata obozy prowadzili Adam Bartczak i Witek Wojciechowski, później dołączył jeszcze Zbyszek Ryczyński i ja. Każdego roku skład był więc inny. Trudno dziś wszystkie szczegółowo wymieniać: przeszliśmy dwukrotnie Bieszczady, dwa razy przemierzyliśmy trasę z Zakopanego do Krakowa i raz z Nowego Sącza do Zakopanego, byliśmy też w Kotlinie Kłodzkiej. Nocowaliśmy najczęściej w schroniskach PTSM, niezbyt komfortowych, wręcz siermiężnych, ale swojskich i sprzyjających integracji.

Możemy z satysfakcją powiedzieć, że te obozy były najczystszą formą wędrowania. Obładowani plecakami, czasem w upale, czasem w deszczu, pokonywaliśmy na piechotę kilometry górskich szlaków, malowniczych, ale często prowadzących do celu wcale nie najkrótszą drogą. Czasami było naprawdę męcząco, zwłaszcza kiedy w plecakach trzeba było nieść zapasy jedzenia na najbliższe dni. Zdarzały się też „bunty”. Kiedyś w Bieszczadach trzeba było przejść trasę z Wetliny do schroniska w Kalnicy. Najkrótsza asfaltowa droga to zaledwie 7-8 km, ale wybraliśmy tę o wiele dłuższą, górską ścieżkę, krętą, miejscami stromą i błotnistą po deszczu. Po drodze zrobiło się zimno, niektórzy zaliczyli parę efektownych upadków w błotnistą glinę, a malownicze widoki przysłoniły chmury. I może wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby obok schroniska, do którego doszliśmy po kilku godzinach, nie stał znak drogowy, informujący, że do Wetliny jest tylko 8 km. Uczestnicy obozu nie tak łatwo dali się udobruchać, a następnego dnia były już tylko leżaki. Bywało jednak i tak, że z mniejszą grupą zapaleńców wybieraliśmy trasy ekstremalnie długie, by zmierzyć się z własną słabością i zmęczeniem. W Pieninach po takiej rekordowej trasie wróciliśmy śpiewając: „Wędrowali szewcy...” z właściwym dla tej piosenki ruchem scenicznym, ale potem już tylko zbiorowo moczyliśmy w miskach z wodą obolałe nogi.

Kiedy dzień był trochę wolniejszy, mogliśmy pozwolić sobie na kulinarne fantazje w schronisku. Do turystycznych legend trafiła opowieść o tym, jak Paweł Bartczak bił rekord w ilości pochłanianego przez siebie spaghetti. Głośna była też historia zakładu o to, komu uda się zjeść kostkę masła – bez chlebka! Ale nic nie przebije tego zakładu z Bieszczad – o wzięcie do ust dżdżownicy. Niby nie takie straszne – wybrano ładną, obmyto ją wodą mineralną, a potem nienaruszoną odłożono w trawę.

Pierwszy obóz w Bieszczadach przypadł na rok 1997, kiedy Polskę nawiedziła jedna z potężniejszych powodzi, a my nie mieliśmy wtedy jeszcze ani jednego telefonu komórkowego (i dostępu do stacjonarnego), by uspokoić przerażonych rodziców.

Rekordowy okazał się obóz Zakopane – Kraków w roku 1999. Jego uczestnikom udało się przejść ponad 200 km, a na Lubogoszczu podziwiali nadzwyczaj malowniczy wschód słońca. Niestety, była też lista strat: wyrostek robaczkowy Małgosi Frasunkiewicz i lamblia jelitowa Wodza W.

Jeszcze w roku 2005 Adam Bartczak próbował ożywić tradycję obozów wędrownych w ich dawnej formule, był to jednak obóz ostatni, z Bochni do Lanckorony, w bardzo małym kameralnym gronie. Może jeszcze kiedyś się uda, bo przecież trudno o szlachetniejszą formę wakacji.








Tureckie Towarzystwo Turystyczne   |   Koło Turystyczne   |   Z historii Koła   |   Nasz region   |   Nasz śpiewnik   |   Sekcja żeglarska   |   Linkownia   |   Kontakt
© Tureckie Towarzystwo Turystyczne - www.ttt.turek.net.plrealizacja online24.pl