Turystycznie i ...naukowo to formuła zapożyczoną z życia studenckiego. Obozy naukowe pozwalały łączyć przyjemne z pożytecznym: zdobywanie humanistycznej wiedzy z poznawaniem turystycznych walorów naszego kraju, choć już rozgraniczenie tego, co jest w tym układzie przyjemne, a co pożyteczne, okazuje się zadaniem niewykonalnym.
Pierwsze jeszcze w latach osiemdziesiątych organizowała w Powidzu p. Jolanta Rowińska. Wypełniała je intensywna praca służąca przygotowaniu uczniów do Olimpiady Literatury i Języka Polskiego. Na jednym z nich w roli asystenta zadebiutował Tomasz Sikora, niezwykle uzdolniony i ambitny uczeń Liceum i laureat olimpiady polonistycznej. Turystyczną atrakcją było zwiedzanie Gniezna i klasztoru w Lądzie.
W latach dziewięćdziesiątych (1994-97) obozy naukowe prowadził p. Mirosław Mękarski, wtedy nauczyciel języka polskiego w naszym Liceum. Organizował je przez cztery kolejne lata: w Powidzu, dwukrotnie w Bolesławowie w Kotlinie Kłodzkiej i w Kosewie nad jez. Powidzkim. I znów, niestety, trudno byłoby tu opisywać każdy z nich.
Zajęcia miały charakter interdyscyplinarny. Uczniowie zagłębiali się w tajniki literatury współczesnej pod kierunkiem specjalistów z UAM w Poznaniu i z Uniwersytetu Łódzkiego, m.in. prof. Przemysława Czaplińskiego. Program obozu uwzględniał też zajęcia z psychologii i psychiatrii oraz warsztaty plastyczne w pracowni malarza prof. Jacka Rybczyńskiego w Wapienniku w Starej Morawie blisko Bolesławowa. Grupa językowa doskonaliła swą znajomość języka angielskiego pod kierunkiem Mirosława Pawlaka i Tomasza Sikory, bardzo młodych i ambitnych nauczycieli naszej szkoły, dziś pracowników naukowych, oraz Daniela Halla, Amerykanina z Korpusu Pokoju.
Jeśli chodzi o walory krajoznawcze, to szczególnie atrakcyjna okazała się Kotlina Kłodzka. Bolesławów stanowił doskonałą bazę wypadową w Góry Bialskie i w Masyw Śnieżnika. Zresztą wycieczka na Śnieżnik zakończyła się dramatycznym odwrotem z powodu nadciągającej burzy. Ale były też udane wyprawy na wschód słońca. Uczniowie poznawali złożoną przeszłość okolic poprzez wywiady z okoliczną ludnością – dawnymi repatriantami z Kresów i pracownikami czynnych po wojnie kopalni uranu. Wybrali się też w Góry Złote do małego kościółka, obok którego spotykali się polscy i czescy opozycjoniści z lat 80., m.in. Havel, Kuroń i Michnik.
Pewnego razu obozowicze w sposób całkowicie przypadkowy trafili na „niedoszły” bankiet przygotowany specjalnie dla Amerykanów, prowadzących biznesowe rozmowy w sprawie zakupu Huty Szkła w Stroniu Śląskim. Pertraktacje skończyły się chyba fiaskiem, skoro na bankiet zamiast Amerykanów trafili uczestnicy obozu, „bo szkoda, gdyby się miało zmarnować”. To kulinarne szaleństwo jedna z uczestniczek opłaciła ciężkim rozstrojem i wizytą u lekarza.
Nad jeziorem Powidzkim atrakcji turystycznych było zdecydowanie mniej. W Kosewie lało. Zimna i deszczowa aura nie zachęcała do kąpieli. Pozostały więc długie spacery wzdłuż malowniczych brzegów jeziora. |