Tureckie Towarzystwo Turystyczne Koło Turystyczne Z historii Koła Nasz region Nasz śpiewnik Sekcja żeglarska Linkownia Kontakt
startuj z nami  |  dodaj do ulubionych   
Koło Turystyczne
  Ponad dziesięć lat na szlaku
  Aktualności
  Relacje
  Imprezy
 Relacje

Rajd kolejkowy, czerwiec 2006

„Najpierw powoli jak żółw ociężale...”

 

Pasażerska kolejka wąskotorowa w Turku nie jeździ już od lat, ale raz w roku udaje się ją ściągnąć na dworzec kolejowy, by stamtąd wyruszyć w (nie)daleką podróż. IX już rajd kolejkowy organizowany przez Tureckie Towarzystwo Turystyczne i Koło Turystyczne przy naszym Ogólniaku odbył się pod dumnym hasłem „Za granicę! (powiatu turkowskiego)”. Członkowie TTT, młodzież licealna (niestety w bardzo przerzedzonych szeregach) i gromada dzieciaków ze Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji Dzieci i Młodzieży przy SP5 w Turku zebrali się rano na dworcu kolejowym, by wspólnie po sygnale wodza Wojciechowskiego (występującego tym razem w jakże twarzowej czapce konduktora) rozpocząć rajd.

I tak „najpierw powoli jak żółw ociężale...ruszyła maszyna po szynach ospale...”, później „...biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej(...) A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost! Po torze, po torze, po torze, przez most; przez góry, przez tunel, przez pola, przez las...” To oczywiście fragment chyba wszystkim znanego wiersza Juliana Tuwima pt. „Lokomotywa”. No może z tymi górami i tunelami w naszym przypadku to lekka przesada, ale urokliwym krajobrazom, przez które mknęła wąskotorówka, nie można nic zarzucić. A mknęła naprawdę w zawrotnym tempie, osiągającym w porywach nawet...30 km/godz.!!! Na chorobę lokomocyjną na szczęście nikt się nie skarżył. Pierwszy i ostatni dłuższy postój zrobiliśmy w Piętnie, gdzie na łonie przyrody z apetytem skonsumowaliśmy drugie śniadanko w postaci pieczonych kiełbasek. Na zakończenie pikniku odbyły się konkursy dla dzieciaków, które w wyścigach w workach, biegu z jajkiem (w tej roli piłeczka pingpongowa) na łyżce i balonem między nogami nie mają sobie równych. Kolejka ruszyła znowu, jednak rajd zaczynał chylić się ku końcowi... a właściwie to ku początkowi. Kolejka to niewątpliwie największa frajda, ale druga część rajdu jeszcze przed nami. Wkrótce w trasę pieszą wyruszyła dzielna grupa pod okiem wodza Bartczaka, zmierzająca do szkoły w Miłaczewie.

Gdy kolejka dotarła na swoje miejsce docelowe, czyli do Zbierska, w drogę wyruszyła, a właściwie wyjechała grupa rowerowa. Początek pełen chęci i optymizmu; na dodatek główny dowodzący trasy, pan Maciaszek ma cienkie opony - jest więc nadzieja, że po zeszłorocznych zmaganiach z piachami teraz będziemy jechać asfaltem. Humory nas nie opuszczały - trasa była naprawdę do przejechania, a do tego wspaniała pogoda, specjalnie zamówiona na rajd przez organizatorów. Bez większych przeszkód, po przejechaniu ok. 60 km dotarliśmy wreszcie do celu - tym razem nie była to jak zwykle zaprzyjaźniona szkoła, ale chatka ornitologa PTTK w Białobrzegu. Chatka w pełnym tego słowa znaczeniu. Urokliwy mały domek w Nadwarciańskim Parku Krajobrazowym, śpiew ptaków, piękne krajobrazy, roje komarów...achJ Nie ma jednak co narzekać, tym bardziej, że zapowiada się ciekawie. I jeszcze nocleg z nauczycielami w jednym pokoju na poddaszu - tego chyba jeszcze nie było. Przynajmniej nasi szanowni profesorowie nie będą musieli wstawać specjalnie w nocy, żeby uciszyć młodzież i jakoś zmusić ją do spania. Nikogo jednak nie musieli uciszać, bo my uczniowie (już absolwenciL) byliśmy w zdecydowanej mniejszości. Oczywiście nie mogło się obyć bez wspólnego śpiewania przy ognisku i opowieści w stylu, jak to sklepowy regał z wodami i perfumami znienacka wpadł na Bogu ducha winną panią Wojciechowską...;) Jeszcze tylko wieczorna toaleta (łazienka na zewnątrz - w końcu rajd to rajd i za wygodnie nie może być) i do spania... a raczej na cudowny koncert na cztery (a może więcej) głosy, jaki w nocy dawali panowie.

„Wstawamy nie udawamy” około 900 i powoli szykujemy się w drogę powrotną. Zamówienie na pogodę chyba jednak się skończyło, bo dzień zapowiadał się wyjątkowo paskudnie - mokro, zimno i pochmurno. Na szczęście nie było tak źle, jedyne, co mogło przerażać, to długa droga, bo ponad 80 km przed nami. Ale stało się coś niezwykłego - chyba jechaliśmy na skróty i to na skróty naprawdę, a nie na skróty czyli dwa razy dalej, bo ostatecznie trasa wyniosła ok. 65 km. W końcu szczęśliwie dotarliśmy do Turku, z obolałymi nogami i innymi częściami ciała, ale i tak zadowoleni. Kolejny już rajd dobiegł końca. Nie zgubiliśmy się, awarii roweru też nie było...za rok pojedziemy znowu.

 

Nina Kończak. kl.IIIe 

 

„A droga długa jest, nie wiadomo czy ma kres..”

 

          To może co nieco o dzielnej grupie piechurów, która pod wodzą pana Bartczaka przemierzała łąki i pola i doliny, a nawet góry, by dotrzeć na metę. Na początku pełni zapału i optymizmu ruszyliśmy z ciężkimi plecakami, machając radośnie na do widzenia grupie miłośników pojazdów dwukołowych (powszechnie znanych jako rowery),która to odważyła się na dość długą w naszym mienianiu przejażdżkę. Nasza grupka natomiast (bo inaczej nie można określić zbiorowości ok. 20-25 osób) ruszyła na podbój szkoły w Miłaczewie. No i zaczęło się, „..a droga długa jest, nie wiadomo czy ma kres, a drogą kręta jest, co dalej za zakrętem jest..”, oj tak, droga była kręta, i te drzewka i krzaczki, które utrudniały nam marsz nieustannie zasypując nas morzem swoich gałązek. Ale dzielnie i wytrwale szliśmy dalej. Było ciut za ciepło, to przyznać trzeba. Ale nie to było nasza największą zmorą. Największym utrapieniem rajdowiczów okazały się małe owady, o irytujących odgłosach, z kłująco-ssącym aparatem gębowym.

       Rajd był bardzo osobliwy, bo to pierwszy, na którym uczniowie podczas przerw popędzali nauczycieli, by ci zebrali się szybciej i ruszyli dalej w trasę. Nasze zachowanie niezwykle zmartwiło pana Bartczaka - nie daliśmy mu spokojnie leżeć na leśnej polanie w otoczeniu chmary komarów, którymi ofiarami byliśmy również i my sami. Nasz wódz nie pozostał nam dłużny, odwdzięczył się z nawiązką, śledząc w obiektywie swojego aparatu każdy nawet najmniejszy nasz ruch. Po pokonaniu lasów i łąk, po zwycięskich starciach z naszymi dręczycielami (komarami ;P) ujrzeliśmy w końcu metę. Niestety, przybyliśmy ciut za wcześnie, dlatego tez podziwialiśmy mury naszego celu wędrówki przez ogrodzenie. Po niezbyt długiej okupacji terenu przed szkołą zostaliśmy wpuszczeni do środka. Miejsce naszego noclegu okazało się bardzo przyjemne - te wspaniałe malutkie ławeczki (w końcu to szkoła podstawowa;-) i rysuneczki dzieci na ścianach klas. Niektórym się poszczęściło w posiadaniu wyjątkowego współlokatora, którym była ryba (dokładnie karaśJ),swoja drogą ciekawe, kto go karmi przez weekendy? Wieczorem zostaliśmy zaproszeni przez pana Bartczaka na ognisko, które rozpalono za szkołą (bez obawy, szkoła nie ucierpiała, jeszcze stoi J). Dwa ogniska w ciągu jednego dnia, jak to musiało destrukcyjnie wpłynąć na nasze linie, ale wtedy nikt nie zwracał na to baczniejszej uwagiJ. Wszyscy świetnie się bawili. Ognisko jak to ognisko, bez śpiewów obejść się nie mogło, (nie, ja nie śpiewałamJ,od tego byli inni ludzie). Tak, więc do późna (grzeczne dzieci już dawno śpią o tej porze), mając do dyspozycji gitarzystę, siedzieliśmy przy ognisku śpiewając znane nam ogniskowe szlagiery, po czym rozeszliśmy się do pokoi, gdzie odbyła się druga impreza. Tym razem nie obyło się bez takich przebojów jak: „Pszczółka Maja” (w nieco odmienionej wersji), „Jesteś szalona” i temu podobnych dźwięków. Zabawa trwałaby zapewne do białego rana, gdyby nie myśl, że „..rano trzeba wstać..”. No i nastał poranek, i nasze nagłe zdziwienie, co z zamówioną na weekend pogodą, hę?. Chyba ktoś się zapomniał. No cóż, trzeba było pogodzić się z szarą i mokrą rzeczywistością (w dosłownym tego słowa znaczeniu),zwinąć manatki i wrócić do domu. Na szczęście w drodze powrotnej nie było już tyle postojów. W przyszłym roku pewnie znów pójdziemy, tylko stawiamy jeden warunek: mniej postojów, a więc chodzenia ! Poza tym było suuuuuper.

 

 

Beata Krzemionka

kl. I „b”





69.53kB, 360x546 pix



94.4kB, 466x440 pix



90.8kB, 390x383 pix


Chcesz kiełbaskę?
73.47kB, 360x546 pix


Zobaczymy, kto silniejszy...
92.8kB, 413x400 pix


Pojedynek na linę
95.39kB, 440x420 pix


Konkurs piękności
97.8kB, 440x420 pix


No, kochanie, jeszcze tylko 40 kilometrów
92.24kB, 413x400 pix


Gdzie ten Białobrzeg?
79.92kB, 440x420 pix


Lustereczko, powiedz przecie...
78.51kB, 440x420 pix


Po polach, bezdrożach...
54.25kB, 466x440 pix


Tacy spoceni?
72.32kB, 360x546 pix


Dalej beze mnie
95.98kB, 413x400 pix


Tureckie Towarzystwo Turystyczne   |   Koło Turystyczne   |   Z historii Koła   |   Nasz region   |   Nasz śpiewnik   |   Sekcja żeglarska   |   Linkownia   |   Kontakt
© Tureckie Towarzystwo Turystyczne - www.ttt.turek.net.plrealizacja online24.pl