Tureckie Towarzystwo Turystyczne Koło Turystyczne Z historii Koła Nasz region Nasz śpiewnik Sekcja żeglarska Linkownia Kontakt
startuj z nami  |  dodaj do ulubionych   
Koło Turystyczne
  Ponad dziesięć lat na szlaku
  Aktualności
  Relacje
  Imprezy
 Relacje

Rajd Twardzieli w Tatrach

Jesień w Tatrach

Kołu Turystycznemu przy Liceum Ogólnokształcącym w Turku trudno byłoby zarzucić bezczynność. Z roku na rok rośnie liczba imprez – wakacyjne obozy wędrowne i spływy kajakowe, piesze i rowerowe rajdy po bliższych i dalszych okolicach Turku, biegi na orientację... Zaledwie przed kilkoma dniami powróciliśmy z II jesiennego rajdu w Tatry. Mamy nadzieję, że kalendarz stałych wyjazdów wzbogaci się o kolejną imprezę, bo dwa to już liczba mnoga. Dlaczego chodzimy po górach? Próżno dociekać, w czym tkwi ich siła przyciągania. Kto nigdy nie chodził, uzna wędrówkę z ciężkim plecakiem za dziwactwo lub objaw masochizmu; kto sam tego doświadczył, nie zadaje podobnych pytań. Po prostu przemierza kolejne szlaki mimo bólu ramion i nóg.Dzień pierwszy – po całonocnej, trzynastogodzinnej podróży z Turku do Zakopanego miał być bardzo relaksowy – tylko Dolina Kościeliska, więc najpierw wejście na Stoły i pierwsze spojrzenie z wysoka na Tatry, później jaskinie: Mroźna i Mylna, z których wynosimy niemało błota na czystych dotąd ubraniach, dalej Wąwóz Kraków, spacer nad Smreczyński Staw... Wreszcie o 1900 herbata w schronisku Ornak. Tutaj spędzimy dwie najbliższe noce.Dzień drugi – bez plecaków. Czyżby znowu relaksowo? Wspinamy się mozolnie po Tatrach Zachodnich, za główny cel wędrówki przyjmując Starorobociański – najwyższy ze szczytów tej części Tatr po polskiej stronie, odwiedzamy schronisko w Dolinie Chochołowskiej i po blisko dziesięciu godzinach jesteśmy znowu w Ornaku. Wieczór przy gitarze i „turystycznych pieśniach starych”, ale nie za długo. O 2300 wszyscy już śpią i nikt nie ma ochoty na nocne szaleństwa – ponoć główną atrakcję szkolnych wyjazdów.Dzień trzeci – z pewnością najtrudniejszy. Z ciężkimi plecakami przemierzamy długą, wielogodzinną trasę z Ornaku do Murowańca na Hali Gąsienicowej przez Czerwone Wierchy i Kasprowy. Sprawdzian kondycji, dla części z nas naprawdę niełatwy. Przez wiele godzin Kasprowy wydaje się tak odległy. Przybliża nas do niego każdy kolejny z trudem zdobywany szczyt. Trudno powiedzieć, co bardziej boli – nogi po wielu godzinach marszu czy ramiona od pasków plecaka.Dzień czwarty – atmosfera końca. Już czujemy, że mamy wracać, ale czeka nas jeszcze największa atrakcja rajdu - wejście na Świnicę, najwyższy spośród szczytów tatrzańskich leżących w całości po polskiej stronie. Tym razem wchodzi tylko niewielka grupka ochotników pod troskliwym okiem opiekunów. I to jest to, „co tygrysy lubią najbardziej” – dreszcz emocji i dużo, dużo radości.Stali bywalcy Tatr uśmiechają się pewnie pobłażliwie: „Wielka mi rzecz – Świnica!”, a my i tak jesteśmy dumni. Później już tylko zatłoczone jak zawsze Krupówki i nostalgiczne spojrzenia na Giewont.A Tatry były dla nas wyjątkowo łaskawe – ciepła, słoneczna jesień, mgiełka unosząca się nad górami, wrześniowe barwy górskich zboczy, odgłosy jeleni... I jeszcze dziś, kiedy zamykam oczy, widzę ścieżkę pod nogami.Mariola Maciaszek





35.71kB, 520x431 pix



29.35kB, 520x433 pix



57.48kB, 520x433 pix



53.23kB, 520x437 pix


Tureckie Towarzystwo Turystyczne   |   Koło Turystyczne   |   Z historii Koła   |   Nasz region   |   Nasz śpiewnik   |   Sekcja żeglarska   |   Linkownia   |   Kontakt
© Tureckie Towarzystwo Turystyczne - www.ttt.turek.net.plrealizacja online24.pl