Zimowy do Władysławowa 2012
Już po raz 19. udało się uczniom naszego LO namówić nasze leniwe ciała pedagogiczne, żebyśmy zostawili ulubione piloty TV, tapczany i gazety i poszli z nimi na trasę zimowego rajdu. Uzbrojeni w mapy i GPS-y w drodze do Władysławowa zgubiliśmy się tylko raz i po 17 km marszu, oglądając lokalne atrakcje w postaci kemów (formy fluwioglacjalne) i bunkra (schron – obiekt fortyfikacyjny typu zakrytego), dotarliśmy do celu - Szkoły Podstawowej we Władysławowie. Tu czekała na nas pyszna pomidorówka w nieograniczonych ilościach i komfortowe legowiska w klasach. Wieczorem jak na każdym rajdzie nasi kochani uczniowie pozwolili nam wygrać w kosza, wiedząc, że nic tak nie poprawia humoru męskiej części kadry profesorskiej jak sprawienie lania wszystkim startującym drużynom. Co jak co, ale podstawy psychologii mają opanowane. Po meczu tradycyjne konkursy: krzyżówka, test krajoznawczy i wymyślanie legendy o Władysławowie. Wśród nagród rozdanych zwycięzcom największym zainteresowaniem cieszyły się długopisy, które nie piszą. Niestety, z żalem stwierdzam, że tym razem, mimo cennych nagród (długopisy, które piszą), nie powstał żaden limeryk o bazie rajdu. Brak odpowiednio dużego pomieszczenia sprawił, że wieczorne śpiewanie odbywało się w podgrupach – 4 gitary. Trochę szkoda, bo jednak kilkadziesiąt osób śpiewających razem piosenki turystyczne, nawet fałszujących tak jak my, to już zupełnie inny klimat. W późnych godzinach nocnych (w Indiach już świtało) udało nam się całe towarzystwo zagonić do śpiworków. Reszta nocy upłynęła (mam nadzieję) spokojnie. O 8 rano ktoś „życzliwy” bardzo głośno obudził wszystkie sale, potem szybkie śniadanie, sprzątanie i w drogę. Część osób, zaatakowana poprzedniego dnia przez własne buty, po opatrzeniu pęcherzy wróciła do Turku transportem samochodowym. Z 60 ludzi, którzy poszli na rajd ocalało ok. 40. Wśród krwiożerczych butów były nie tylko glany, ale też adidasy (wersja zimowa z kożuszkiem) i typowe pionierki górskie. Jak widać nasze lokalne Karpaty i Szadowskie Góry nie oszczędzą nawet twardzieli. Po obowiązkowej fotce przed szkołą i wysłuchaniu instruktażu (opędzamy się kijami od wilków, nie dobijamy rannych) wracamy do Turku. Pogoda sprawiła nam niespodziankę – 20 cm śniegu, silny wiatr NW (w prawy pośladek) – czyli to co na zimowym rajdzie tygrysy lubią najbardziej. Ponieważ polne drogi były zasypane, brnęliśmy przez lasy i pola w miarę najkrótszą trasą do domu. Po 3 godzinach marszu i kilku postojach na herbatę „z rumem”1 dotarliśmy przed budynek naszego LO. I tylko szkoda, że następny zimowy dopiero za rok.
1 Kiedy na postoju spytałem głośno, kto chce gorącej herbaty z termosu, nikt się nie zgłosił. Kiedy minutę później spytałem, czy ktoś chce herbaty z rumem, zgłosiło się kilkanaście osób. Bardzo ciekawe. Wypili pyszną, owocową, za słodką herbatę ”z rumem” bez rumu.
Więcej zdjeć na: https://picasaweb.google.com/koloturystyczne/ZimowyDoWAdysAwowa2012#
W.W.
| | 72.67kB, 680x521 pix |
|
|
| | 80.68kB, 680x564 pix |
|
|
| | 64.4kB, 680x552 pix |
|
|
| | 56.07kB, 680x581 pix |
|
|
| | 58.01kB, 680x596 pix |
|
|
| | 87.61kB, 680x547 pix |
|
|
| | 78.99kB, 680x468 pix |
|
|
| | 73.73kB, 680x605 pix |
|
|
| | 91.47kB, 680x613 pix |
|
|
| | 43.95kB, 680x433 pix |
|
| |