Drawą już po raz trzeci
Jeśli ktoś w środę 8 lipca rano przechodził obok liceum, mógł się naprawdę zdziwić, w końcu przyczepa z kajakami nie jest codziennym widokiem w naszej okolicy. Właśnie wtedy ruszaliśmy na obóz kajakowy rzeką Drawą. Mieliśmy przed sobą dziesięć dni spędzonych w przepięknej okolicy wśród lasów i z dala od cywilizacji.
Pierwsze dwie noce spędziliśmy na polu namiotowym nad jeziorem Lubie. Tutaj po krótkim przeszkoleniu po raz pierwszy na tym wyjeździe wsiedliśmy do kajaków - zresztą niektórzy po raz pierwszy w życiu. Niestety mocny wiatr, a potem jeszcze deszcz nie pozwoliły nam zbyt długo cieszyć się wycieczką ani przeprowadzić szkoleniowych wywrotek. Na szczęście wieczorem udało nam się rozpalić ognisko i mogliśmy posiedzieć, poznać się i zaśpiewać kilka piosenek.
Kiedy na rzece pojawiła się pierwsza przeszkoda, niektórzy z nas mieli drobne problemy z jej pokonaniem, lecz po kilku dniach płynięcia wszyscy sprawnie przedostawaliśmy się przez zwalone drzewa, a szybki nurt nie wydawał się już tak groźny, jak na początku. Szybko opanowaliśmy manewr promowania, który okazał się wręcz niezbędny na trasie. Drawa jest rzeką wyjątkowo piękną, co szczególnie widać z kajaka. Podczas płynięcia przez Park Narodowy kilka razy widzieliśmy przelatującego zimorodka, norki amerykańskie gromadkami biegające wzdłuż brzegu czy też efekt „pracy” bobrów – zwalone drzewa.
Po kilku dniach wszyscy przyzwyczailiśmy się do spania w namiotach i codziennego pakowania. Każdego dnia posiłki przygotowywała grupa dyżurna. Nie od dziś wiadomo, że głodni kajakarze pochłaniają ogromne ilości jedzenia, tak więc codziennie robiliśmy zakupy. Kilka razy na obiad zdarzyła się tzw. „breja obozowa” , czyli same pyszności w postaci pulpetów ze słoika z purre czy makaronem, lecz nikt nie pogardził też pizzą czy pierogami. Wieczorami, kiedy wszyscy byli już najedzeni i wypoczęci, kwitło życie obozowe. Do najpopularniejszych rozrywek należała gra w bule, karty, w siatkówkę i piłkę nożną. Można było też w zaciszu własnego namiotu poczytać gazetę, czy zadzwonić do rodziców, ale to zdarzało się rzadko. Największą radość sprawiała nam zabawa (razem z kadrą) w słoneczko. Kiedy na dworze robiło się ciemno, wszyscy siedzieliśmy przy ognisku. Tutaj można było wysuszyć mokre rzeczy, napić się gorącej herbaty (zaparzonej z wody gotowanej na ognisku) i ogrzać zmarznięte ręce. Niemalże nieodłącznie towarzyszyła nam gitara. Śpiewaliśmy zgodnym chórem piosenki, które jeszcze niedawno większości z nas nie były znane. Niejednokrotnie do ognia przysiadali się ludzie mieszkający obok nas i byli pełni podziwu dla naszej integracji i zorganizowania. Miło było słyszeć pochwały, zwłaszcza że wszyscy się świetnie bawiliśmy.
Wspólne spędzenie dziesięciu dni pozwoliło nam bardzo zżyć się ze sobą, a niektóre znajomości przetrwają pewnie dłużej. Jak co roku spotkamy się w pizzerii, żeby obejrzeć zdjęcia i powspominać to, co się działo, jak choćby chrzest wodniacki, zakład, ile ryżu jest w torebce, czy serię wywrotek ostatniego dnia, które na szczęście nie były przypadkowe.
Teraz pozostaje nam już tylko rozpakować torby i czekać na następny obóz, który z pewnością będzie tak wspaniałym wydarzeniem jak tegoroczny.
Ewa Gomółka
| | 90.5kB, 740x586 pix |
|
|
| | 62.03kB, 740x587 pix |
|
|
| | 96.87kB, 690x553 pix |
|
|
| | 61.87kB, 740x586 pix |
|
|
| | 77.65kB, 740x586 pix |
|
|
| | 98.93kB, 740x586 pix |
|
|
| | 82.47kB, 740x586 pix |
|
|
| | 79.23kB, 740x586 pix |
|
|
| | 58.9kB, 740x564 pix |
|
|
| | 84.67kB, 740x586 pix |
|
|
| | 59.72kB, 740x586 pix |
|
|
| | 84.13kB, 740x636 pix |
|
|
| | 67.34kB, 506x820 pix |
|
|
| | 54.71kB, 506x820 pix |
|
|
| | 57.46kB, 640x1020 pix |
|
|
| | 62.26kB, 740x587 pix |
|
|
| | 95.43kB, 1140x771 pix |
|
|
| | 98.36kB, 740x586 pix |
|
|
| | 81.8kB, 640x1020 pix |
|
|
| | 74.16kB, 1140x854 pix |
|
|
| | 70.16kB, 740x548 pix |
|
| |